Wszystko przemawia na korzyść tej epickiej produkcji; za kamerą stanął sam Ridley Scott, a w obsadzie największe gwiazdy, z Mattem Damonem w tytułowej roli na czele. To się nie mogło nie udać.
Głównym bohaterem filmu jest Mark Watney (Damon), amerykański astronauta, który z misją Ares 3 przyleciał na czerwoną planetę. Sześcioosobowa załoga ma za zadanie zbadać atmosferę Marsa i zebrać próbki ziemi, jednak nie ma szansy dokończyć swych zadań, gdyż na horyzoncie pojawia się potężna burza. Na skutek niefortunnego obrotu spraw, towarzysze Watneya odlatują, a on sam zostaje półżywy na obcej planecie. Gdy astronauta dochodzi do siebie w tymczasowej bazie, zdaje sobie sprawę nie tylko z własnej samotności, ale i z tego, że wszyscy na Ziemi myślą że nie żyje, a kolejna misja na Marsa jest za cztery lata. Do tego dochodzi niestabilna pogoda i bardzo ograniczone racje żywnościowe na kilkadziesiąt dni. Każdy inny człowiek by się załamał, ale nie Watney. Z wrodzonym Amerykanom optymizmem i poczuciem humoru, Mark rozpoczyna naprawy i konserwację sprzętu, planuje kolejne wycieczki po Marsie, a nawet zakłada uprawę ziemniaków (marsjańskie bulwy). Jednocześnie możemy oglądać równoległy przebieg zdarzeń na statku kosmicznym Hermes i na Ziemi, gdzie całe NASA, jak tylko orientuje się, ze astronauta jednak żyje, skupia się na tym jak ściągnąć go do domu.
Marsjanin to przede wszystkim wielki popis Matta Damona, który już drugi raz (po Interstellar) ląduje sam na obcej planecie i radzi sobie znakomicie. Grany przez niego Watney to współczesna, a nawet przyszła wersja Robinsona Crusoe, zaradny optymista, inżynier i botanik w jednym. Oprócz Damona wspaniale prezentują się także Jessica Chastain i Kristen Wiig. Panie są prawie tak samo dużą ozdobą filmu jak zapierające dech zdjęcia marsjańskich krajobrazów i czerni kosmosu. Dzięki nim (koniecznie w 3D) Marsjanin to obowiązkowy seans tej jesieni.
Więcej recenzji przeczytasz na www.szczere-receznje.pl