W Tawernie o Klimanjaro

23.03.2015, Szczecin. Prawobrzeże - dwutygodnik informacyjno-reklamowy

Tym razem zamiast opowieści podszytych wiatrem i łopotem żagli, popłynęła opowieść o wyprawie na Klimanjaro.

Kapitan Joanna Pajkowska w Tawernie Pod Zardzewiałą Kotwicą przy ulicy Przestrzennej, opowiadała o swej styczniowej wyprawie na tę najwyższą górę Afryki. Jej wysokość to 5895 metrów czyli niemal trzy razy wyżej od Kasprowego Wierchu. Ma to swoje przełożenie bo wejście na Klimanjaro okupione jest sporym cierpieniem.
 
- Na Klimamjaro wchodzi się pięc dni, idą około 20 osobowe grupy, którym towarzyszą przewodnicy, tragarze i kucharze – mówi kpt. Joanna Pajkowska. Niosą bagaże, zapasy żywności, a nawet kuchnie by ugotować posiłek. Śpi się w namiotach, ale największy problem jest z toaletami. Wprawdzie zaczęli już budować takie niewielkie domki z otworami w podłodze, ale nadal jest to nierozwiązany problem – dodaje kpt. Joanna Pajkowska.
 
Wchodząc na tę górę, im wyżej tym jest coraz gorzej. Wszystko z powodu coraz bardziej rozrzedzonego powietrza. – Ludzie słabną, mają problem\y żołądkowe, cierpią z powodu braku tlenu, a być może z powodu żywności. – To jest Afryka i wszystko może się zdarzyć – dodaje pani Joanna. By wejść na Klimanjaro, najpierw trzeba przejść przez prawdziwą dżunglę gdzie często pada. Wyżej roztacza się już piękny i rozległy widok, by w końcu wejść na kamienistą ścieżkę prowadzącą na szczyt. Wychpodzi się nań przed północą by około siódmej rano osiągnąć cel. Przewodnicy mówią, że idzie się w ciemnościach z latarkami na czołach, bo za dnia gdy wszystko widać chyba niewielu by sie odważyło wejść na tę stromiznę z kamieniami...
 
Sam szczyt to kilka wierzchołków i wygasły krater. Jest śnieg i topniejący lodowiec. Robi się pamiątkowe zdjęcia i szybko schodzi niżej. – Stale słyszy się „pole, pole” czyli „szybko, szybko”. To dlatego, że na szczycie jest mało tlenu i ludzie bardzo słabną. Pomagają tragarze i przewodnicy, niosą nawet ich małe plecaczki.
 
Atmosferę spotkania tworzył zespół Afrique Sogue z murzyńską wokalistką Jej czysty i oryginalnie brzmiący głos z bębnami djembe i dundun od razu wprowadziły zebranych w miły nastrój. Zespół wykonał tradycyjne pieśni Afryki Zachodniej Tym razem opowieść o wyprawie na Klimanjaro była wyprawą przez ocean zielni, która w w tej części Afryki otacza każdego, kto zechce wejść na ten najwyższy szczyt Czarnego Lądu.
 
EL
 

Galeria zdjęć

Skomentuj

Znamy Twoje IP (3.144.91.33). Pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy.