Podobny paraliż, choć w mniejszym stopniu, miał miejsce w grudniu minionego roku. Jednak wtedy skończyło się na kilkudziesięciominutowych opóźnieniach i korkach. Tym razem było inaczej. Autobusy wpadały w poślizg. Auta osobowe wpadały pod tramwaje. A tramwaje ulegały wykolejeniom. Śnieg zaczął padać w miniony piątek, około popołudnia. Początkowo opady nie były kłopotliwe. Kilkadziesiąt minut później wraz z nasileniem się śnieżycy , rosły zatory na ulicach. W okolicach Basenu Górniczego pojawił się korek, który wielu mieszkańcom uniemożliwił powrót z pracy do domu. - Wracam z pracy. Mieszkam na lewobrzeżu. Jednak moja praca polega na przemieszczaniu się po okolicach Szczecina i Prawobrzeża. Stanąłem w korku w okolicach aeroklubu. Niestety nie chciał się rozjechać i cały czas stałem w miejscu. W momencie, w którym kierowcy z przodu stwierdzili, że nie ma szans na przejazd, zaparkowałem swoje auto i do domu poszedłem na pieszo. Podobnie zachowywali się inni - tłumaczy pan Rafał, zawodowy kierowca. Jaka była przyczyna takiego totalnego paraliżu? Jednej, konkretnej chyba nie ma. Natomiast jest sporo składowych. Oczywiście w 60% są to opady śniegu, trzeba dodać, że trochę o ponad przeciętnej mocy. Reszta to kumulacja błędów kierowców oraz ich brawury. Nie wspominając o tym, że większość z nich wciąż jeździ na letnich oponach, co w takich warunkach może być zabójcze. - Gdzie są służby drogowe? - dopytują kierowcy stojący w korkach. Też utknęły w korkach, to smutna prawda. A po drugie służby drogowe swoje pełne zaangażowanie włączają dopiero w przypadku zaprzestania opadów śniegu. Miejmy nadzieję, że sytuacja w naszym mieście ulegnie stabilizacji. O to jednak może być ciężko bo śnieg nie odpuszcza. Tekst: Przemysław Sierakowski Foto: własne / gs24.pl / uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie / AW