Trzecia i zarazem ostatnia stolica, którą zwiedziłem to Budapeszt. Miasto, które najbardziej przypomina rodzime klimaty, zarówno polskie, szczecińskie jak i prawobrzeskie. Niższe standardy budynków mieszkalnych, ludzie tak jakby bardziej przyjaźni, samochody podobne jak na polskich drogach. To wszystko za dnia. Nocą jednak stolica Węgier nabiera kompletnie innych kolorów, a odczucia względem tego miejsca zmieniają się o 180 stopni. (Gdyby nie mój sprzęt nie do końca profesjonalnie wykonujący zdjęcia byłoby ich więcej i byłyby wyraźniejsze, zrobiłem wszystko co w mojej mocy). Pięknie oświetlone mosty, parlament węgierski, zamki, ulice. Cudo.
Co ciekawe jednak jak na niższy standard życia ceny z Budapesztu niewiele różnią się od kosmicznych, austriackich. Koszt breloka do kluczy - 2000 tysiące forintów (około 30zł) zwala z nóg. Stołować można się na szczęście w międzynarodowych fastfoodach typu McDonald czy Subway, gdyż ceny węgierskiego obiadu również nie są przystępne (raczej są przestępcze).
Wjazd do Budapesztu jest praktycznie identyczny jak ten do Szczecina przez Prawobrzeże. Wielopasmowa droga, po lewej i prawej stronie supermarkety wszelakiej maści, a w głębi budynki mieszkalne. Pod względem infrastruktury nasze miasto = stolica Węgier.
Porównując Pragę, Wiedeń i Budapeszt najkorzystniej wypada stolica Czech. Jest to miejsce idealnie zbalansowane między wyniosłą miejscowością austriacką i trochę staromodną węgierską. Niemniej jednak polecam obejrzeć każdą z nich. Wszędzie doświadczymy bowiem niezapomnianych wrażeń oraz emocji.
Rafał Czajkowski