Historia rozpoczyna się zupełnie niewinnie, w domu państwa Lane. Ojciec rodziny, Gerry Lane (Brad Pitt), niedawno odszedł z ONZ, gdzie był cenionym wysłannikiem terenowym, działającym w najbardziej niebezpiecznych rejonach świata. Teraz jest mężem i ojcem zajmującym się córkami, przynajmniej do czasu pojawianie się masowej zagłady zombie. Gdy coraz więcej ludzi na całym świecie zamienia się w nieżywe, ale polujące, krwiożercze bestie, ONZ znów wzywa swojego najlepszego człowieka od zadań specjalnych. Przez większość filmu bohater grany przez Brada Pitta podróżuje po ogarniętych zombie zarazą krajach, powoli doszukując się sposobu na skuteczną walkę z nieumarłymi.

Oprócz, jak zwykle dobrej gry najprzystojniejszego aktora Hollywood, największym atutem World War Z jest wyjątkowo szybka (nawet jak na tego rodzaju kino) akcja, nie dająca widzom chwili wytchnienia i wciąż zaskakująca kolejnymi spektakularnymi pościgami i wybuchami. Wiele osób zaciekawi zapewne także głębszy, alegoryczny sens opowieści o zombie. W tej historii doszukiwać się bowiem można ostrzeżenia przed nierozważnym gospodarowaniem przez człowieka zasobami przyrody i wkraczania w boskie kompetencje, ponieważ początki zombie wirusa biorą się z zanieczyszczenia środowiska, wścieklizny i kilku innych plag, którym pomogła ludzka działalność. World War Z to także ciekawy komentarz do ogólnoświatowych protestów związanych z kryzysem ekonomicznym.

Więcej recenzji na www.szczere-recenzje.pl

Zobacz zapowiedź