Mowa o porośniętym chaszczami wysokimi na ponad dwa metry placu Mireckiego w Dąbiu. To całkiem sympatyczny zakątek, na którym onegdaj miał być plac zabaw z drewnianym wyposażeniem. Ponoć miasto nawet zapłaciło za ich wykonanie tyle, że nikt nigdy nie widział tu żadnych urządzeń zabawowych. Plac jest więc dziką łączką o wyjątkowo bujnej roślinności. Kiedy w tych zaroślach pojawiają się watahy dzików, już nie jest tak miło. – Rano gdy wychodzimy do pracy, dziki witają nas chrumkaniem, a teren nawet tuż przy bramkach wejściowych na posesje jest zryty do żywej ziemi – mówi jedna z mieszkanek. Zawsze rano wyprowadzam dzieci do głównej ulicy bo boję się o ich bezpieczeństwo ze względu na zuchwałość dzików – dodaje rozmówczyni.
Nie dziwi więc, że gdy zobaczyli ciągnik z agregatem do cięcia traw, ucieszyli się, że wreszcie zniknie „zaplecze” dla dzików. Plac został pięknie wykoszony, ścięte zielsko zebrane i wywiezione, a dziś jeszcze z ręcznymi kosami spalinowymi dokoszono to, czego duży agregat nie był w stanie sięgnąć. Plac wygląda jak ładna łączka w środku zadbanego parku, za co mieszkańcy dziękują ZDiTMowi, który zlecił wykoszenie i uporządkowanie placu. – Najważniejsze, że drugą noc po dzikach ani śladu, a to już dobry efekt uprzątnięcia tej gęstwiny – zauważają mieszkańcy. Przynajmniej do wiosny powinien być spokój, choć gdy mróz ściśnie dziki przypominają sobie gdzie można zryć ziemię w poszukiwaniu pędraków. Podziękowania także dla straży miejskiej, która zgłosiła buszowisko do wycięcia poprzez alert miejski.
EL