Kobieta budzi się co rano i nie pamięta niczego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich lat. Nie wie gdzie jest, kim jest mężczyzna śpiący obok, ani nawet ile ma lat. Co rano zdobywa nowe wspomnienia, w czym pomaga jej cierpliwie mąż Ben (Colin Firth), tylko po to, by wraz z zapadnięciem w sen znów o wszystkim zapomnieć. Długotrwała amnezja jest traumatycznym przeżyciem dla obojga małżonków. Dla Christine, ponieważ codziennie dowiaduje się na nowo strasznych rzeczy o pobiciu, które spowodowało utratę pamięci. Dla Bena natomiast ciągłe tłumaczenie jej wszystkiego od nowa jest wręcz dewastujące i niszczące psychikę i tak już smutnego i zrezygnowanego mężczyzny.
Jedyną szansą dla cierpiącej Christine zdaje się być terapia, jakiej poddaje ją w tajemnicy przed Benem niejaki doktor Nasch (Mark Strong). To właśnie on poradził kobiecie by codziennie nagrywała kamerą krótkie relacje z mijającego dnia, po czym sam dzwoni do niej nazajutrz, wyjaśniając szybko sytuację. Ten filmowy dziennik staje się kluczem do odzyskania fragmentów wspomnień, co wiąże się także z odkryciem, kto poturbował ją przed laty tak, że niemal przypłaciła to życiem. Dzięki nagraniom Christine szybko orientuje się, że opowiadane przez Bena historie są niespójne i że dzieją się wokół niej dziwne rzeczy.
Zanim zasnę to bardzo klimatyczny film, zrealizowany właściwie tylko przy udziale czterech aktorów. Wszystkie najważniejsze rzeczy dzieją się tutaj między słowami i w ciągłej grze podejrzeń oraz przeczuć. Najmocniejszym punktem tej produkcji jest umiejętnie podtrzymywana atmosfera napięcia, które narasta z każda minutą. Ciekawe jest także bardzo zaskakujące zakończenie. Jeśli chodzi o grę aktorską, to choć przez większość czasu widzimy na ekranie twarz Nicole Kidman, to jednak niekwestionowaną gwiazdą jest tu Colin Firth. Brytyjski aktor zbudował złożona postać, pełną tajemnic, które widz naprawdę chce poznać.
Więcej recenzji na www.szczere-recenzje.pl