Kontrole zakrywania ust i nosa w środkach komunikacji publicznej są prowadzone przez strażników miejskich od ubiegłego tygodnia. Najczęściej interwencje przynoszą pożądane efekty, kończą się zwróceniem uwagi, nakazem zasłonięcia ust i nosa maseczką. Jednak nie tym razem… W godzinach porannych dwaj strażnicy z Oddziału Zachód Straży Miejskiej pełnili służbę w patrolu pieszym związaną z realizacją zadań związanych z egzekwowaniem przepisów stosowania środków ochrony osobistej w transporcie publicznym.
Podczas jednej z kontroli w tramwaju strażnik zauważył siedzącą kobietę, która nie miała założonej maseczki, mimo iż w tramwaju było bardzo dużo innych pasażerów. Strażnik po przedstawieniu się i podaniu przyczyny interwencji grzecznie poprosił młodą kobietę, aby zasłoniła usta i nos, ta jednak oświadczyła,że nie posiada maseczki i nie będzie nic sobie zakładać na twarz. W związku z odmową wykonania polecenia strażnik poprosił pasażerkę o dokument tożsamości lub podanie danych ustnie. Tego polecenia też nie wykonała, twierdząc iż straż miejska nie ma prawa jej legitymować. Została zatem poinformowana, że na wezwanie uprawnionego organu ma obowiązek okazania dokumentu potwierdzającego tożsamość lub podanie danych ustnie zgodnie z art. 65§1 Kodeksu Wykroczeń zagrożonego karą mandatu w wysokości do 500 złotych.
- To absolutnie nie przekonało kobiety, która w dalszym ciągu odmawiała, mimo kilku prób, wylegitymowania się - relacjonuje st. insp. Joanna Wojtach, Rzecznik Straży Miejskiej Szczecin. - Pytana o powód takiego zachowania stwierdziła, że się źle czuje a jednocześnie ignorując funkcjonariuszy rozmawiała przez telefon informując rozmówcę (najprawdopodobniej swojego przełożonego), że się spóźni do pracy. Strażnicy zatem chcieli wezwać zespół ratownictwa medycznego, ale pasażerka stanowczo odmówiła.
Jeszcze podczas postoju tramwaju na pętli zaproponowała strażnikom, by w tej sytuacji mogła wysiąść i dokończyć interwencję na zewnątrz. Strażnicy zgodzili się. I tu zaczęła się „zabawa”: pani wysiadła z tramwaju a następnie wsiadła drugimi drzwiami nadal nie zakrywając ust i nosa.
Na przystanku próbowała jednak uciec strażnikom. To się nie udało, została zatrzymana. Wówczas zaczęła się „pokazówka”: zaczęła głośno krzyczeć, że strażnicy się nad nią znęcają, szarpią ją i za to wszystko poniosą karę. Widząc rowerzystę poprosiła go o pomoc, bo strażnicy ją szarpią i biją.
- Mężczyzna dzielnie jej sekundował, oświadczył też że na pomoc jej wezwał patrol policji! - mówi Joanna Wojtach. - Pytał też o podstawy prawne tej interwencji i utrudniał jej prowadzenie. Strażnicy wezwali na miejsce radiowóz straży miejskiej (sami byli patrolem pieszym) w celu przewiezienia kobiety na komisariat policji i dokończenie czynności. W związku ze stawianiem oporu i odmową wejścia do radiowozu wobec kobiety użyto środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej. Umieszczono ją w końcu w radiowozie, który próbował z kolei zablokować włączony „w akcję” rowerzysta. Stanął za pojazdem uniemożliwiając strażnikowi wykonywanie manewrów. Tym razem to nim zajęli się strażnicy, odciągając go od naszego radiowozu, który wreszcie odjechał na KP Pogodno.
Tam strażnicy dokonali wylegitymowania niesfornej pasażerki i poinformowali ją o skierowaniu wniosku o ukaranie do sądu za naruszenie kilku artykułów z kodeksu wykroczeń art. 116 o nieprzestrzeganiu zarządzeń leczniczych, art51 § 1 o zakłócaniu ładu i porządku oraz art. 65 KW§1 o wprowadzeniu w błąd co do tożsamości.
Takie „harde” z głupoty osoby spotyka się codziennie w komunikacji i szkoda, że nie zawsze jest szansa wezwać pilnie służby mundurowe, bo tylko słone mandaty mogą ostudzić takie gorące łby!
Źródło SM Szczecin