Na ostatnim posiedzeniu rozpatrywano sprawę budowy nadajnika telefonii komórkowej na dachu budynku poczty w Zdrojach. W posiedzeniu uczestniczyli mieszkańcy Zdrojów, którzy wcześniej zebrali ponad 300 podpisów przeciwko budowie masztu. Wniosek wraz z podpisami złożono do wydziału urbanistyki i administracji budowlanej urzędu miejskiego i do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Protestujący twierdzą, że prace montażowe mogą się rozpocząć po wydaniu pozwolenia na budowę, a oni jako strona zostali pominięci w postępowaniu. Mieszkańcy wskazują też na naruszenie przepisów ustaw o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, i o ochronie środowiska naturalnego.
Okazuje się – co podnoszono na posiedzeniu komisji, że stacja przekaźnikowa w Zdrojach powstała bez pozwolenia na budowę, bo WUiAB uznał, że nadajnik nie wymaga takiego pozwolenia. Taką możliwość dają przepisy zezwalające na budowę instalacji radiokomunikacyjnych na budynkach użyteczności publicznej. Dodatkowo projektant złożył dokumentację, z której wynika, że instalacja nie daje zagrożenia dla ludzi ani dla środowiska.
Mieszkańców to nie uspokoiło i podnieśli uwagi, których wysłuchali uczestniczący w posiedzeniu radni oraz z-ca prezydenta miasta Piotr Mync. To on zaproponował przyjęcie rozwiązań, które pozwolą miastu dokładnie sprawdzić tryb działań ws. budowy tego nadajnika. - WUiAB zleci opracowanie oceny oddziaływania na otoczenie, i ta ocena będzie podstawą do podjęcia dalszych działań – mówił Piotr Mync.
Mieszkańcy uważają, że z powodu braku planu zagospodarowania przestrzennego, moc nadajnika jest ponadnormatywna. Prowadzący w pobliżu poczty działalność (prywatne przedszkole), skarżą się, że w obawie o zdrowie rodzice zabierają dzieci, a oni tracą na interesie.
Po dyskusji radni wypracowali stanowisko jakie przekazano prezydentowi. Zobowiązuje ono podległe mu służby do sprawdzenia sprawy budowy nadajnika na budynku poczty w Zdrojach.
EL
Zdjęcie przedstawia inny budynek w Zdrojach z kilkoma nadajnikami.