Wybory bez wyboru?

09.11.2014, Szczecin. Prawobrzeże - dwutygodnik informacyjno-reklamowy

Przed nami wybory samorządowe.

W Szczecinie oprócz prezydenta wybierzemy także 31 radnych do Rady Miejskiej. Gdyby miasto liczyło nieco więcej niż 400 tysięcy mieszkańców, radnych byłoby 60. Bycie radnym oznacza przywileje i możliwość wpływania na ważne dla wszystkich decyzje, jak choćby wysokość opłat za bilety komunikacji miejskiej, cenę dostawy wody i odbioru ścieków, za wywóz odpadów czy wysokośc czynszów. Ale to też konkretne profity zwane dietami. Wahają się one w zależności od aktywności radnego od 1560 do ponad 3 tysięcy złotych. Nie są to kwoty opodatkowane i jako „netto” co miesiąc zasilają konta radnych.
 
Oprócz tego zawsze można wesprzeć rządzących w zamian za synekury w miejskich spółkach dla siebie bądź kogoś z rodziny. W kończącej się kadencji takich przykładów mamy aż nadto! Oprócz diety radnego, garnie się też konkretną – czasami nawet pięciokrotnie wyższą od najniższej krajowej, pensję. Nie dziwi więc, że do walki o reelekcję stanęli wszyscy (oprócz jednego) dotychczasowi radni! Bez wątpienia wabi ich zapach sporych pieniędzy i praktycznie zerowa odpowiedzialność. Nikt z nich nie mówi o pieniądzach, które przecież są jak najbardziej konkretne.
 
Ważne jest też przekonanie o własnej nieomylności i przeświadczenie bycia „najlepszym”, lepszych ode mnie ma! To nie truizm, to rzeczywistość potwierdzana przez samych dotychczasowych radnych. Najlepiej świadczą o tym uczestnictwa w zebraniach osiedlowych z udziałem mieszkańców. Choć ci wyrażają niezadowolenie, wskazują konkretne braki bądź bezsens podejmowanych decyzji, radni jak wilcy padliny bronią się i przekonują, „że inaczej nie można!” Chwalą się osiągnięciami innych, często zasługi miejscowej Rady Osiedla, sobie przypisując sukces.
 
Trwa kampania wyborcza, ale nie ma dyskusji o Szczecinie, o jego rzeczywistych potrzebach i wyznaczeniu kierunków w jakich będzie zmierzać. Kampania ma charakter deklaratywny zamiast dyskusyjnego. Obiecują miejsca pracy, choć dobrze wiedzą, że samorząd ma w tym względzie bardzo ograniczone możliwości. Obietnice na ulotkach zajmują najwięcej miejsca, bo kandydaci dobrze wiedzą, że nikt ich z tego nie rozliczy! Deklarują, że będą dbać o Prawobrzeże, że są skuteczni w działaniu, że pasjonują się naszymi problemami. Ale tak po prawdzie w ostatniej kadencji zapomnieli o wyborcach, bo który z radnych pełnił dyżury radnego w którejś z siedzib RO by wysłuchiwać problemów mieszkańców? Osiedlowcy mówią nawet o obrażaniu się niektórych na konkretne osiedla, bo te w ramach rad okazały się bądź mniej pokorne, bądź zdecydowanie lepsze i skuteczniejsze w działaniu niż sami radni. Nie przeszkodziło to przypisać sobie ich zasług.
 
Zaprasza się nas do wzięcia udziału w wyborach, ale mierząc ilością (i wielkością) bilbordów, ulotek i plansz reklamowych, to ci sami – niektórzy wręcz skompromitowani radni minionej kadencji, robią wszystko by ponownie zasiąść w RM! Jakiż więc mamy wybór; między złem a nieznanym? Ci, którym naprawdę moglibyśmy zaufać i obdarzyć z czystym sumieniem mandatem radnego, nie mają środków na propagandę i reklamę. Często też nie są członkami partii, które najbardziej mieszają i ugrywają swoje interesy…
 
Dopóki wszystkie jednostki samorządu nie zostaną objęte okręgami jednomandatowymi, lub mocą ustawy nie zostaną skrócne kadencje samych radnych jak i prezydentów, będziemy mieć ten sam „zestaw” nazwisk, które sejmikowanie traktują jako synekurę, i nadal nic się nie zmieni. Przysłowie mówi, że jak sobie pościelisz tak się wyśpisz, teraz można to sparafrazować mówiąc; jaką władzę wybierzesz taką będziesz miec przez długie 4 lata.
Wybory w najbliższą niedzielę 16 listopada.
 
EL
      

Galeria zdjęć

Skomentuj

Znamy Twoje IP (3.17.79.60). Pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy.

Facebook