Mieszkańcy Prawobrzeża zyskali sprawne połączenie z centrum miasta. Jednak jak to w okresie niemowlęctwa bywa, zanim organizm okrzepnie musi się wychorować. Nie inaczej było i ze SST, którego gnębiły różne awarie. Ta najpoważniejsza wstrzymała ruch na kilka tygodni by w tym czasie ponownie na nowo pospawać ponad 900 popękanych spawów.
Czy to już koniec chorób okresu dziecięcego? Tego nie wie nikt. Ale tramwaj ma nadal sporo mankamentów, na które skarżą się podróżni. Najbardziej dokuczliwym jest brak wyświetlaczy na pętli końcowej Turkusowa. Tramwaje stoją tu rzędem w peronach, ale nie ma żadnej informacji, który z trzech gotowych do odjazdu pojedzie pierwszy. Ludzie biegają po peronach i sprawdzają rozkłady jazdy. Te wiszą tuż przy wejściu na peron, a pociąg stoi dość daleko więc powrót na inny peron by sprawdzić czas odjazdu drugiego tramwaju sprawia, że z dopiero co opuszczonego peronu tramwaj właśnie odjechał. Motorniczy uwielbiają wręcz zamykać drzwi przed nosem i zostawiać wracających pasażerów na peronie.
ZDiTM zapowiada, że pętla Turkusowa doczeka się systemu informacji na wyświetlaczach, ale jak na razie poza wyprowadzonymi kablami pod przyszłe wyświetlacza, nic się nie dzieje. Pasażerowie ganiają pomiędzy peronami i zdarza się, że gonią uciekającego króliczka. Trochę to nie fair, że wydano 54mln złotych na system informacji pasażerskiej, który nie wiedzieć dlaczego nie dotarł jeszcze na pętle SST Turkusowa. Wolimy biegać po leśnych dróżkach by utrzymać kondycję niż po peronach sprawdzając, który też pierwszy ze stojącyh tramwajów wyjedzie na trasę.
Bel