Dokładnie tak wygląda brzeg Kanału Cegielnika. Na tym odcinku codziennie „moczy kije” kilkudziesięciu amatorów świeżej ryby, a w weekendy potrafi tu łowić kilkuset wędkarzy.
Niestety, niemal wszyscy pozostawiają po sobie sterty śmieci. Są to głównie pozostałości po opakowaniach zanęt, robakach, po śniadaniu czy też butelki po napojach i niedopałki. Na tym ponad kilometrowym odcinku nie ma ani jednego kosza na odpadki i – jak twierdzą sami wędarze, to ma być główna przyczyna, że teren przypomina zaniedbany chlewik.
Wędkarze wnoszą do służb miejskich (głównie ZUK) o ustawienie pojemników na śmieci co ma zapobiec wyrzucaniu ich do nadrzecznych krzaków. Czy stanie się to antidotum na wszechobecny bałagan? Można mieć co do tego spore wątpliwości. Teraz faktycznie brak koszy na odpadki, ale przecież kultura nakazuje by swoje śmieci po prostu zabrać ze sobą. Stąd powątpiewanie czy ustawienie koszy dla wędkarzy sprawi, że nad Cegielinką będzie czyściej.
Przysłowie mówi, że nie tam czysto gdzie wielu sprzątających, ale tam gdzie mało śmiecących. Dopóki sami wędkarze nie zadbają o porządek po sobie, nic nie zmieni rząd koszty. Przecież te worki ze śmieciami przywieziono z domów, same tu nie trafiły. Zostały zwiezione i pozostawione z rozmysłem! Wygląda to dramatycznie. Nie szukajcie winnych w PZW czy ZUK, bo kosze na śmieci być tu powinny, ale umiejętność i kultura korzystania z nich, to już indywidualna sprawa. Na razie nad brzegiem wielkiej rzeki jest wyjątkowo brzydko. ©
EL