Na przystanku przy ulicy Anieli Krzywoń w Dąbiu pomieszkuje bezdomny. – On podobno ma rodzinę, ale ze względu na alkoholizm, brak zamiłowania do wody i mydła oraz złe prowadzenie, został wyrzucony z domu bo rodzina miała go dość – mówi jedna z pasażerek oczekująca na autobus nr 64. Pan ma około 60 lat, jest bardzo brudny, zaniedbany, odzież jest zasikana i pobrudzona ekstremetami, co wytwarza potworny smród. – Nie da się tu usiąć i kiedy pada deszcz, bezdomny zajmuje sam wiatę bo nikt z powodu tego odoru nie jest w stanie się skryć pod daszek – dodaje nasza rozmówczyni. Podobno już próbowano temu człowiekowi pomóc, był nawet w noclegowni w okresie chłodów, ale zamiłowanie do świeżego powietrza i spanie na twardej ławce wiaty, jest widać silniejsze niż powrót do normalności. Ludzie nie mogą jednak skorzystać z wiaty bo brud wokół i smród wyganiają wszystkich tylko nie bezdomnego.
Nie ulega wątpliwości, że pan ma poważny problem alkoholowy. Jego ciałow to siedlisko bakterii i wirusów, które w sączących się ranach na nogach mają świetną pożywkę. Muchy i inne owady mają swobodny dostęp do spuchniętych i pooranych licznymi ranami nóg. Brudne ciało i zarost są dowodem, że skóra dawno nie widziała wody i mydła. Niemal zawsze pod siedzącym widac ślady zesikania, są niedopałki, puste butelki po wszystkim co da się w ogóle wypić. Ludzie idący w niedzielę do kościoła bądź wracający po mszy, z niedowierzaniem kręcą głowami, że bezdomny zatruwa atmosferę wiaty już od ponad trzech miesięcy. Czy na takiego człowieka będącego już źródłem zagrożenia chorobami nie ma żadnego sposobu? A może po prostu na przymus skierować na leczenie odwykowe i dać mu jeszcze szansę na dalsze lepsze życie. Ale najpierw trzeba go zwyczajnie odkazić i domyć. Inaczej obawiamy się, że silnie zanieczyszczone rany, w których widać insekty, staną się źródłem sepsy i szybko się to skończy. Niestety, źle.
Od piątku ławka w wiacie i posadzka ubrodzone są ekstrementami. Dopóki nie zostanie to zdezynfekowane, przestrzegamy przed siadaniem na brudnej ławce.
Bel