Była też nadzieja, że pod nogami nie będzie setek przygniecionych butem kopciuchów. Te nadzieje coraz bardziej się oddalają, gdyż zakaz powoli staje się martwy i coraz mniej osób go przestrzega. Wielu oczekujących na przyjazd autobusu, bez żadnego zastanowienia wyjmuje papierosy i pali jak w najlepszych (minionych) czasach. Proceder wyraźnie się nasilił i dotyczy głównie przystanków na Prawobrzeżu, bo w centrum jest to raczej rzadkie zjawisko, choć nie jest całkowicie wyeliminowane. Tymczasem zakaz palenia na przystankach komunikacji miejskiej nadal obowiązuje.
Dlaczego więc tak wielu w oczekiwaniou na przyjazd autobusu pali niczym się nie przejmując? Najprostsza odpowiedź to ta, że nie ma komu egzekwować zakazu. Nie ważne są statystyki jakimi mogą nas zasypać służby mundurowe o ilości ukaranych za palenie, gdy odczucie społeczne jest właśnie takie jak opisane wyżej, że zbyt wielu nie przejmuje się zakazem i pali kiedy chce. Na większości przystanków wiszą tabliczki z zakazem palenia, są wyrysowane linie na chodnikach określające „zakres’ przystanku, ale tym akurat palcze się nie przejmują.
Czy jest na to jakaś rada? Po prostu trzeba, by zarówno straż miejska jak i policja przypuściły atak na palaczy i wymierzyli dotkliwe mandaty. Tylko tak można wyegzekwować zakaz. Apelujemy w imieniu pasażerów, którzy nie znoszą stać w kłębach tytoniowego dymu, by mundurowi pamiętali o nich, i widząc kopciuchów nie omijali przystanków udając, że nic się nie dzieje. Chcemy czystego powietrza, czystych przystanków – bez kiepów na chodniku, i chcemy egzekwowania zakazu, który z taką nadzieją na lepsze był wprowadzany przed laty. Na razie jest to (niestety!) coraz bardziej martwy przepis.
EL