[RC]Jaki był przełomowy moment w Pani życiu, który zaważył na tym, że pisanie książek stało się pasją?
[MG]W zasadzie początek sięga czasów licealnych, gdy pisałam do szuflady pierwsze wiersze. Oprócz nich prowadziłam pamiętnik, z którego, przynajmniej na razie, nie zamierzam rezygnować. Tak więc nieco tych zeszytów się nazbierało. Systematyczne pisanie pozwała mi udoskonalać swój styl literacki oraz rozwijać potrzebne słownictwo. Oczywiście czytanie książek również działa tu kluczowo.
W późniejszych czasach, podczas studiowania Wzornictwa na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie, dzięki zwróceniu uwagi na mnie przez kilka życzliwych osób, wydałam w naszym mieście tomik poezji pt. Droga, który samodzielnie rozprowadziłam po części szczecińskich księgarni (choć nie bez kłopotów). Aby publikacja była ciekawsza, każdy wiersz opatrzyłam dość mroczną, surrealistyczną grafiką, także mojego autorstwa – i grafiki i wiersze powstawały w tym samym czasie. Przekaz jest, jak wspomniałam, mroczny, ciężki, zmuszający do zastanowienia się nad pewnymi rzeczami, okupiony autentycznym cierpieniem duchowym, mentalnym; w utworach zawarte jest bolesne poszukiwanie swojej drogi z nieodłącznie towarzyszącym buntem.
Zaś w marcu bieżącego roku, podczas przygotowywania dyplomu licencjackiego, wydałam w warszawskim wydawnictwie Biały Labirynt i Szkołę czasu. Zarówno ja, jak i wydawnictwo, zajmujemy się promocją tychże publikacji na każdej możliwej płaszczyźnie. Ponadto owo wydawnictwo zajęło się dystrybucją opowiadań w księgarniach polskich miast – zarówno w tych większych, jak i mniejszych. Książki sprzedawane są też przez księgarnie internetowe. Sprzedaż prowadzona jest różnymi drogami, gdyż zależało mi na tym, aby moje utwory trafiły do szerszej grupy odbiorców. Publikacje można nabyć także u mnie. Funkcjonuję na portalach społecznych, m.in. na FaceBook’u, więc nie ma żadnych przeszkód, aby je kupić przez skontaktowanie się ze mną.
Wspomnę również, iż obecnie należę do Koła Kandydatów Związku Literatów Polskich Oddziału w Szczecinie, natomiast tej jesieni owe trzy książki będą oceniane przez warszawską komisję, która zadecyduje, czy zostanę prawowitym członkiem ZLP, czy też nie. A warunkiem właśnie możliwości oceny są trzy publikacje. Tak więc, oprócz chęci prowokowania Czytelników do głębszych refleksji, do zupełnie innego spojrzenia na pewne sprawy, należało wydać trzy pozycje, aby komisja ZLP wzięła mnie pod uwagę.
Który ze współczesnych pisarzy jest dla Pani idolem?
Według mnie niesamowitym pisarzem jest Dan Brown, który opublikował Kod Leonarda da Vinci. Ludzie, którzy przeczytali tę książkę, obejrzeli film, są zapewne podzieleni w swoich poglądach dotyczących wiary chrześcijańskiej. Książka uderzyła w opinię publiczną jak grom. Moim skromnym zdaniem, autor musiał gruntownie sprawdzić i przebadać prawdziwość zawartych w niej sugestii. Jestem osobą wierzącą, choć nie praktykującą, która obcuje z Bogiem na swój sposób, jednak nie będę się wypowiadać o swoim spojrzeniu na książkę Dana Brown’a, ponieważ temat wiary jest bardzo drażliwy. Zwłaszcza przedstawionej w taki sposób.
Bardzo lubię czytać również książki Jonathan’a Carroll’a – typowo surrealistyczne, których akcja zgrabnie przeplata rzeczywistość z dziwnymi sytuacjami, niekiedy wyjętymi z koszmaru sennego.
Trzeba także pochylić głowę przed królem horroru, Stephen’em King’iem. Przed Hermann’em Hesse, Mariuszem Maślanką, Stefanem Żeromskim, Wolfgang’iem von Goethe, Matthew Gregory Lewis’em i wieloma innymi.
To naprawdę nieliczni autorzy, którzy mnie inspirują. Choć w istocie nie kupuję książek jednego pisarza. Biorę do ręki tę, która zafascynuje mnie treścią, dopiero później przychodzi czas na refleksje nad jej autorem. Zaś treść musi dotyczyć tematyki patologii społecznych, narkomanii, mrocznego surrealizmu, wampirów, okultyzmu, duchowości lub samego Boga. Najchętniej czytam książki właśnie tego typu. Czasami też sięgam po klasykę. Tak więc moja i tak już obszerna biblioteka zawiera perełki, które opisują brutalne życie, ale zawierają też promyk nadziei. Bo ona zawsze istnieje i daje siłę.
Dan Brown czy Stephen King stali się inspiracją? Czy może jest to kompletny inny pisarz?
Staram się nie kopiować żadnego z wyżej wymienionych pisarzy. Analizuję co prawda uważnie język, dobór słów, kombinacje stylistyczne, którymi się posługiwali w swoim utworze, gdyż literacko są bardzo pomocne. Ale treści, które zawieram rodzą się w mojej głowie i duchu, a nadto w pisaniu pomaga mi obserwacja ludzi – potrafię trafnie „przeanalizować” człowieka. Myślę, że ludzie są dla mnie ogromną inspiracją, ich zachowania, bo to właśnie one składają się na prawdziwe, bolesne życie, bez płytkiego blichtru. Inspirują mnie też miejsca takie jak różnego rodzaju szczecińskie ruiny. Przez jakiś czas „włóczyłam się” po niektórych mniej lub więcej, ponieważ te miejsca są magicznymi resztkami swojej przeszłości i tajemnic. Niestety, obecnie zostały w większości zburzone lub przebudowane.
Pisanie, taniec, rysunek. Z uprawiania której z tych czynności nigdy by Pani nie zrezygnowała pod żadnym pozorem?
Trudno to określić. Abym mogła być spełniona w samorealizacji, potrzebuję działania na tych trzech płaszczyznach sztuki. A ponieważ jestem osobą nie umiejąca usiedzieć na miejscu, mam idealnie zaplanowany i wypełniony czas. Wykorzystuję go do maksimum.
Obecnie, po obronie licencjatu, zajęłam się i zajmuję kilkoma seriami prac rysunkowych na większych formatach. Jest ich kilka, a to oznacza dużo pracy. Jednak kiedy je ukończę – nie wiem czy będą to dwa, czy może trzy lata – będę szukać galerii w Szczecinie, które zajęłyby się wernisażami. Zaś w przyszłości chciałabym pójść z nimi nieco dalej w Polskę. Mam na koncie kilka wystaw i wernisaży ze wspomnianymi już grafikami w naprawdę różnych miejscach w Szczecinie – lokale rozrywkowe, galerie -, więc jestem trochę wprawiona. Jednak grafiki to już zamknięty rozdział, ponieważ pochodzą z wczesnej młodości. Teraz chcę rysować „na poważnie”.
Zaś co do tańca, to również towarzyszy mi on od nastoletnich lat. Głównie taniec gotycki, który szlifowałam na parkietach różnych imprez. Podjęłam pracę z zespołem Hot Rain i zatańczyłam na ich koncercie w czerwcu tego roku, na Szczecin United Art Festival. Niestety pogoda nie dopisała, w dodatku wystąpiliśmy ostatniego dnia o późnej godzinie, więc osób była garstka. Ale to nie przeszkodziło dać im dobrej zabawy. Na dzień dzisiejszy staram się dostać do innego zespołu gotyckiego jako tancerka. Ale to nie wystarcza ;) Chodzę także do szkoły o kierunku tribal fusion – nasza trenerka jest niesamowicie kreatywną, młodą osobą, z ogromna charyzmą i zapałem, więc może w przyszłości czekają nas jakieś występy. Zwłaszcza, że bardzo zależy jej na rozpowszechnianiu tego tańca w Szczecinie.
"Szkoła czasu", "Droga", "Biały Labirynt" - z którą z powieści utożsamia się Pani najbardziej i włożyła najwięcej pracy?
Mogę powiedzieć, że bohaterki obu opowiadań mają jakąś cząstkę mnie – nie umiem, przynajmniej na razie pisać, o kimś, nie nadając mu choćby najmniejszej ilości swoich cech.
W Szkole czasu występuje nastolatka, która jest nieco podobna do mnie, ale na dobra sprawę wyidealizowałam jej charakter i zachowania wedle swojego kanonu. Kluczowym pozytywem jest jej otwarte podejście do wiary w Boga i odwaga przyznania się do tego, mimo odrzucenia i prześladowań ze strony rówieśników. A także praktykowanie z przyjaciółmi ich własnego Rytuału Czci dla Boga. Całość jest utrzymana w stylistyce realizmu magicznego, co czyni opowiadanie trochę bajkowym, ale raczej w mrocznym kierunku. Moim celem było napisanie stosunkowo lekkiej lektury o wierze.
Natomiast bohaterką Białego Labiryntu także jest nastolatką, która pogrąża się w mrokach narkomanii i ciężkich subkultur, jednakże udaje się jej uratować życie w MONAR-owskim ośrodku. Bardziej jestem zżyta z tym właśnie opowiadaniem, ponieważ zawarłam w nim przeżycia nieco z autopsji, z własnego otoczenia. Narkotyki wciągają jak osnute pięknymi kwiatami bagno, którego na początku się nie widzi. Gorzej, kiedy się w nie wdepnie. Lektura ta ma zniechęcić młodzież do używek i pokazać jak ciężką walką jest wyjście z uzależnienia – niestety, wielu osobom się to nie udaje. Trzeba naprawdę chcieć żyć, aby potem poznać swój cel.
Umiejscowienie większej części akcji w Puszczy Bukowej było celowym zabiegiem wprowadzającym realizm do "Szkoły czasu"? Czy to czysty sentyment?
Z jednej strony rzeczywiście był to celowy zabieg, aby urzeczywistnić fabułę opowiadania, ale zrobiłam to również po to, aby naprowadzić Czytelnika na temat wiary – najlepszym dowodem na istnienie Boga jest natura i jej prawa. Jak i wiele innych złożonych spraw przyczynowo-skutkowych.
W przyszłości ma Pani zamiar powrócić z wydarzeniami fabularnymi na Prawobrzeże?
Jestem bardzo związana z Prawobrzeżem i Szczecinem i na razie chcę wykorzystać wszystkie możliwości, jakie mi oferuje. Dopiero później pójść gdzieś dalej, choć nie opuszczać tego miasta. Mam w planach napisać powieść, jednak jest to bardzo ogólny zarys i nie jestem jeszcze w stanie określić, gdzie akcja będzie miała miejsce. Ale ponieważ Szczecin jest frapującym obszarem, podejrzewam, że nie oprę się pokusie i miejscem strategicznym będzie właśnie nasze miasto.
Rozmawiał: Rafał Czajkowski