To właściciel posesji powinien naprawić uszkodzony płot. Tyle, że sprawcami jego dewastacji są pasażerowie oczekujący na przystanku komunikacji miejskiej. Czy miasto powinno partycypować w kosztach naprawy? Wydaje się, że tak, lecz jak będzie na razie nie wiadomo.
Przez parę lat płot okalający Sanktuarium na osiedlu Słonecznym był cały i estetycznie ogradzał posesję. Wykonano go z siatki ogrodzeniowej co ma tę zaletę, że płot nie jest nachalnie masywny i w krajobrazie nie rzuca się agresywnie w oczy. Owa delkatność stała się jego minusem. Szukając podparcia dla zmęczonego kręgosłupa, ludzie opierali się o płot powodując zerwanie drutu napinającego siatkę. Delikatna i niewysoka, opadła w dół i jest to co widać na zdjęciu – "złamany" w połowie płot. Źle to wygląda i wymaga naprawy.
Byłoby wskazane aby Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego jednak (choć w części) partycypował w naprawie płotu, bądź po prostu przysłał ekipę, która w pół dnia naprawi wyrządzone przez pasażerów szkody. W tym miejscu przydałby się płot z tzw. paneli, czyli stalowych elementów ogrodzeniowych. Jednak wtedy płot może już estestyką nie pasować do tego miejsca i stąd konieczność naprawy tego co już jest. Zapewne nie na długo, gdyż ludzie będą się opierać w oczekiwaniu na autobus, bo wiata jest tu mała, brakuje ławek i nie ma gdzie usiąść. Ustawienie ławek obok wiaty, tworzyłyby naturalną blokadę i chroniłoby płot przed ponownym zniszczeniem. Może to jest jakieś rozwiązanie? Tak czy inaczej trzeba naprawić to co teraz brzydko wygląda. ©
EL