Jak w Trójce w Dąbiu spotkałam Mickiewicza…

14.05.2019, Szczecin. Prawobrzeże - dwutygodnik informacyjno-reklamowy

Rozmowa z Joanną Szczycińską z III LO w Szczecinie – finalistką Olimpiady Literatury i Języka Polskiego

Naprawdę zakochałam się w Mickiewiczu…
Mickiewicza poznałam w szkole. Oczywiście już na początku edukacji, lecz można powiedzieć, że to w liceum - w Trójce, prawdziwie się z nim spotkałam - rozszyfrowałam, wyczułam i zrozumiałam. Dlatego postanowiłam napisać o nim pracę olimpijską. Wydał mi się bardzo intrygujący. Podczas olimpiady zaś spędziłam z nim… oj wiele godzin (śmiech) i to zaprocentowało miłością do wieszcza.

Wiem, że podjęłaś się ambitnego zadania, bo tematem twojej głównej pracy był motyw spotkania w twórczości Adama Mickiewicza. Czy mogłabyś nam przybliżyć, jak wyglądała ta praca?

Ja podeszłam do motywu spotkania od strony filozoficznej. Czytałam dużo Tischnera, Schellera… i próbowałam odnaleźć to w Mickiewiczowskiej poezji. Chciałam, żeby moja praca nie była „wyliczanką spotkań”, co mogło być złudnym sposobem na opracowanie tego tematu. Długo myślałam nad tym, jak to ująć. Miałam mnóstwo notatek, stos przeczytanych książek i tysiące usuniętych słów. Zbliżał się termin wysłania prac, a ja… całkowicie zmieniłam koncepcję. Zaryzykowałam. Napisałam wszystko od początku. Kosztowało to dużo nieprzespanych nocy, ale musiałam być zadowolona - i kropka. Opłacało się. Moja praca została oceniona na maksymalną liczbę punktów - lepiej niż ponad tysiąc innych prac z całej Polski.
Czy ktoś ci pomagał w przygotowaniach do olimpiady?
Tak, na pewno bardzo duże ułatwienie i zrozumienie było ze strony szkoły. Odczułam, że szkole zależy na tym, żebym mogła się rozwijać i widzieli, że podchodzę do olimpiady poważnie. Oczywiście moja polonistka bardzo mnie wspierała. To prawdziwe szczęście, że trafiłam na takiego nauczyciela, który uwierzył we mnie, zaraził literacką pasją i dał możliwość otworzenia się. Przydała mi odwagi. Dzięki temu interpretacje utworów stały się przyjemnością.
Przygotowania do olimpiady trwały bardzo długo. Jak udało Ci się pogodzić to ze szkołą, z tym, że jesteś w klasie maturalnej?
To nie była tylko kwestia szkoły… Bycie czynnym sportowcem i uczęszczanie na zajęcia teatralne również nie ułatwiały mi zadania. Rzeczywiście, był to trudny czas, ale myślę, że wszystko się da, jeśli są chęci. Musiałam jednak z czegoś zrezygnować. Zrezygnowałam więc ze snu (śmiech). Kwestia wyboru.
Jaka reakcja towarzyszyła ci po ogłoszeniu wyników?
Byłam przeszczęśliwa, jednak to także był ogromny stres, ponieważ wyczytali mnie jako ostatnią. Padały różne nazwiska. Moje nie. Wreszcie wybrzmiało znaczące „i” - najdłuższa głoska, jaką w życiu słyszałam - które zapowiadało, że lista osób wyróżnionych właśnie się zamyka, a to nazwisko będzie ostatnim. Kiedy wyczytali „Joanna Beata”, jeszcze do mnie nie doszło, że to ja, dopiero „Szczycińska ze Szczecina” - wtedy dotarło (śmiech). Oczywiście zaraz pojawił się wielki uśmiech na twarzy i ogromna ekscytacja. Przecież wyczytywali w kolejności oddawania prac, a ja… nigdy nie jestem przed czasem. (Tak, jestem spóźnialska (śmiech).) Otrzymałam wiele gratulacji. W szkole czekali na wiadomość ode mnie, także było to bardzo miłe.
To są emocje warte przeżycia. Naprawdę. A tego, czego dowiedziałam się o literaturze, nikt już mi nie zabierze. No i oczywiście miłości do Mickiewicza. Pisał on przecież, że młodość dodaje skrzydeł. Dlatego je wykorzystuję, jak mogę. To były długie i męczące zmagania, ale polecam każdemu. Olimpiada jest dla pasjonatów, ale tę pasję pomnaża.
 
Artur Szparaga
Koło Dziennikarskie III LO

Galeria zdjęć

Skomentuj

Znamy Twoje IP (3.137.222.9). Pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy.