Poniedziałek, 8 rano. Wyłaniam się z szatni i umęczona myślą o kolejnej lekcji matematyki idę w kierunku sali. Kiedy zrezygnowana powłóczę nogami i proszę jakąś wszechmogącą siłę, aby dziś nie była moja kolei na pokazanie zadania domowego, od razu mój wzrok spotyka pierwszą z grup: lanserów. Większość woli unikać ich spojrzenia, bojąc się śmierci z poczucia niższości. Członkowie tej grupy są niezwykle pewni siebie. Kiedy idą szkolnym korytarzem, dziwią się, że nie został dla nich rozwinięty czerwony dywan i nikt nie prosi ich o autografy. Na portalach społecznościowych mają bowiem szerokie grono znajomych (z których większość widzieli może dwa razy w życiu), które pozytywnie komentuje ich posty i zdjęcia. Dzięki temu nabierają przekonania, że wyglądają jak modele Calvina Kleina, co bardzo często mija się z prawdą. Wszystko, co do nich należy, jest naj: najdroższe ciuchy, najnowsze gadżety(z którymi często pojawiają się w szkole, przekonani, że uczniowie spoza ich grupy nigdy nie widzieli tabletu czy Macbooka), chodzą na najlepsze imprezy. Po wakacjach z kolei klasa, do której chodzi lanser, musi być przygotowana na przechwalanie się swoimi wakacjami na Riwierze Tureckiej lub Wyspach Kanaryjskich. Oczywiście, z noclegiem w najdroższym hotelu. Lanserzy są trochę jak faraon: pośród wszystkich innych grup oni są zawsze ponad nimi(przynajmniej sami tak uważają). Wiele osób próbuje przyłączyć się do nich. Często z miernym skutkiem, są jednak wybrańcy losu, którym jest to dane. Taki szczęśliwiec może wspólnie z nimi przesiadywać na ławce i rzucać wyniosłe spojrzenia każdej osobie przechodzącej przed nimi.
W porównaniu z następną grupą są oni jednak nieszkodliwi. Istnieją bowiem inni charakterystyczni ludzie, towarzystwo, które przyprawia mnie o niezwykle wysokie skoki ciśnienia: pseudointeligenci. Są trochę podobni do lanserów, lecz chwalą się innym bogactwem: duchowym. Każdy, kto wda się z takim w rozmowę, musi być przygotowany na wysłuchanie piętnastominutowego monologu o jego niezwykle wysmakowanym, niebanalnym guście. Pseudointeligentowi nie zależy bowiem na rozmowie, chce tylko zaimponować swoją oryginalnością. Czuje się on jak wybraniec, jakby te wszystkie niszowe zespoły, których słucha, zostały stworzone wyłącznie dla niego, bowiem nikt inny nie byłby w stanie docenić ich geniuszu. Osoba, której nie spodoba się puszczona przez niego piosenka, zostanie zmieszana z błotem, a jej gust będzie bezlitośnie skrytykowany. Podobny los czeka grupę znajomych, którzy w weekend wybrali się do kina na mało ambitną, ale za to zabawną komedię. Oczywiście sam inteligent filmu nie widział, wolał bowiem rozckliwiać się w samotności nad filmem Larsa von Triera. Mimo to od razu wypomni kolegom, jak mało są inteligentni i nie mają pojęcia o kulturze. Bardzo ważne jest jednak, aby z góry nie osądzać każdej osoby o oryginalnym guście. Są ludzie, którzy naprawdę znają się na muzyce czy sztuce i mają wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia na ten temat. W odróżnieniu od pseudointeligenta człowiek taki nie będzie się tym chwalił na każdym kroku i - co najważniejsze - nie będzie krytykował każdego, kto ma inne zdanie. Osoba inteligentna nie musi udowadniać na każdym kroku, że taka jest, ponieważ ludzie sami to widzą. Dzięki temu możemy odróżnić te dwa typy osób.
W każdej szkole istnieje też elita ludzi sukcesu. Z uśmiechem na ustach zjawiają się tu każdego ranka, wyglądając jak milion dolarów. Są nieustraszeni: ani funkcje, ani twórczość romantyków nie przerasta ich możliwości. Pewni siebie, inteligentni, zawsze perfekcyjnie przygotowani. Większość uczniów ich wyśmiewa, a tak naprawdę każdy im zazdrości. Brylują na apelach i spotkaniach samorządu, widać w nich potencjał, aby zostać kolejnym Billem Gatesem lub Rockefellerem. Tak samo jak w nauce, w podejściu do niej zwykle są rozsądni. Zdarzają się jednak oryginały, które po otrzymaniu trójki z matematyki czy angielskiego dostają ataku apopleksji. Kiedy raz w roku otrzymują ocenę niedostateczną, lepiej się oddalić. Taki człowiek sukcesu ma bowiem szeroki wachlarz swoich popisów: od urządzania awantur do prób popełnienia seppuku. Jego rozpacz może trwać kilka dni lub do czasu następnej lekcji, podczas której zostanie on zapewniony o swojej wyjątkowości. Wtedy odzyskuje swoją chwałę, szacunek i uśmiech jak z reklamy pasty do zębów.
Teraz rodzi się najważniejsze pytanie: jak odnaleźć samego siebie w gąszczu tych osobowości? Weźmy pod uwagę to, że wymieniłam tylko trzy z wielu subkultur. Znajdziemy ich bowiem o wiele więcej, w każdej szkole mogą się trochę różnić. Owszem, możemy próbować się dopasować. Tylko po co godzić się na takie pranie mózgu? W imię czego? Posiadania znajomych, o których za dwa, trzy lata nie będziemy pamiętać? Uważam, że każdy, kto ma trochę oleju w głowie, nie powinien sobie tym zaprzątać głowy i być sobą. Wśród tych wszystkich fałszywych buntowników to oni tak naprawdę są „pod prąd”.
Julia Chyra, kl. IIb Koło dziennikarskie III LO w Dąbiu