Oglądamy historię poznawania się dwóch kobiet, które pozornie wszystko różni i dzieli, ale tak naprawdę są do siebie bardzo podobne (Kulesza gra stalinowską sędzię). Razem udają się w podróż do rodzinnego miasteczka, gdzie odkrywają mroczną historię śmierci rodziców Idy.
Film jest bardzo oszczędny w środkach przekazu, i nie chodzi tylko o to, że jest czarno-biały. Pada tu bardzo niewiele słów, a niektóre sceny są jedynie symbolicznie zaakcentowane – na tyle czytelnie, że nie musimy widzieć, żeby zrozumieć. Atmosfera i zdjęcia doskonale oddają surowość i brutalność lat 60-tych. W tle możemy podziwiać wspaniałe dekoracje i rekwizyty z epoki, którą powoli bezpowrotnie tracimy. Wszystko to sprawia, że widz mimo prostej historii patrzy na ekran jak zahipnotyzowany, a koniec filmu zdaje się przychodzić trochę zbyt szybko.
Należy jeszcze wspomnieć, że jednym z atutów tego obrazu jest drugoplanowa rola Dawida Ogrodnika, którego ciągle można oglądać w Chce się żyć.
Ida jest zdecydowania warta zobaczenia, to kolejny dobry polski film w tym roku.
Więcej recenzji na www.szczere-recenzje.pl