Starszy i bardziej przedsiębiorczy David (Mark Ruffalo) radzi sobie całkiem nieźle, ma rodzinę i własną szkołę zapaśniczą, ale młodszy Mark (Channing Tatum) nie ma niczego oprócz zapasów, przygotowań do kolejnych zawodów i marzeń o tym, by być najlepszym na świecie.
Los obu braci odmienia pojawienie się tajemniczego milionera, Johna du Ponta (Steve Carell), który postanawia sponsorować amerykańską kadrę zapaśniczą. Choć David nie daje się na to namówić, ufny i naiwny Mark z wielką chęcią podejmuje współpracę, przeprowadza się do posiadłości milionera (tytułowe „Foxcatcher”) i szybko staje się jego najlepszym przyjacielem. Początkowo współpraca obfituje nawet w sukcesy, jednak liczne deficyty emocjonalne obu panów, połączone z chorobą psychiczną bogacza i ich wspólnym nałogiem narkotykowym, szybko ukazują prawdziwe oblicze tej skomplikowanej relacji.
„Foxcatcher” to złożone studium postaci ekscentrycznego milionera (w filmie pada nawet wiadomość, że rodzina du Pont była najbogatsza w Ameryce), ale też Marka Schultza. Obaj są dziwni na swój sposób, co ich do siebie przyciąga. Du Pont stara się ze wszystkich sił zaimponować matce (Vanessa Redgrave) i tak jak ona wystawiała konie wyścigowe, tak on wystawia swoich zapaśników. Dziecięce kompleksy i choroba psychiczna czynią z du Ponta nie tylko nieszczęśliwego i żałosnego człowieka, ale też osobę szalenie niebezpieczną dla otoczenia, o czym przekonujemy się w zaskakującym finale. Równie intrygujący jest portret Marka, który wychowywany przez brata i nie tak bystry jak reszta rówieśników, całą swą uwagę poświęcił sportowi i poszukiwaniu zastępczego ojca.
Film spotkał się z bardzo przychylnym odbiorem krytyków, a występujący w nim Carrel i Ruffalo mogą być tegorocznymi oscarowymi faworytami.
Więcej recenzji na www.szczere-recenzje.pl