Powodem jest potworny smród jaki utrzymuje się nad tymi ulicami. Fetor wydobywa się z kanalizacji, i od kilku lat nie ma na niego sposobu. – Nie można otworzyć okien, nie da się posiedzieć na podwórku, nie da się odetchnąć pełną piersią bo smród zatyka – mówi pani Janina mieszkanka ulicy Kraszewskiego. Sprawę zgłaszano już wielokrotnie do ZWiK, ale ich interwencje przynoszą ulgę dosłownie na kilka godzin i śmierdzi ponownie.
Problem pojawił się kilka lat temu gdy po wybudowaniu w Dąbiu tzw. kolektora sanitarnego H, do sieci zbierającej ścieki dla oczyszczalni w Zdrojach przyłączono osiedle Kasztanowe. Kanalizacja ma zbyt mały spadek i ścieki zamiast grawitacyjnie spływać do przepompowni, stoją w rurach i ulegają rozkładowi. Produktem jest między innymi bardzo dokuczliwy siarkowodór, który zatruwa okolice. Fetor cały czas jest wyczuwalny mimo wiejącego wiatru. Unosi się znad studzienek kanalizacyjnych non stop przez całą dobę.
Mieszkańcy wielokrotnie zgłaszali sprawe do wydziału sanitarnego ZWiK w Zdrojach. Kończy się to wizytą wozu asenizacyjnego, który pod dużym ciśnieniem, silnym strumieniem wody przepchnie ścieki dalej, co przynosi poprawę powietrza dosłownie na kilka godzin. Wiemy, że Rada Osiedla Dąbie wystąpiła z pismem do ZWiK o usunięcie tej wyjątkowo dokuczliwej wady kanalizacji. Rejon wizytowali też przedstawiciele wrocławskiej firmy specjalizującej się w usuwaniu przykrych zapachów. Na razie nie wiadomo czy i jaką metodę przyjęto by ulżyć mieszkańcom. Jedno jest pewne, na tych ulicach nie da się normalnie oddychać, a ludzie muszą z tym żyć. Jak długo jeszcze?©
EL