Tym razem znajdujemy się w okolicach San Francisco, 10 lat po tym jak tajemniczy wirus przenoszony przez małpy prawie zupełnie uśmiercił ludzkość. Nieliczne, odporne na chorobę jednostki, żyją w kolonii na gruzach miasta, a coraz liczniejsze, silniejsze i inteligentniejsze goryle opanowują pobliskie tereny leśne. W przeciwieństwie do poprzednich filmów z tego cyklu, tym razem większość uwagi poświęcono właśnie małpom. Poznajemy bliżej ich przywódcę Ceasara (Andy Serkis), a także jego rodzinę i bliskich, z którymi zbudował leśny dom. Niestety, życie zwierząt zakłóca pojawienie się grupki ludzi, które rozpocznie wielki międzygatunkowy konflikt. Zarówno starania Ceasara, jak i przewodzącego ludziom Malcolma (Jason Clarke) skazane są z góry na porażkę.
Znacznie mniej niż fabuła, która z oczywistych względów jest tu dość przewidywalna, zachwycić mogą widzów fantastyczne efekty specjalne i charakteryzacja małpich bohaterów. Dzięki ogromnej pracy, jaką z pewnością włożono w to by twarze człekokształtnych były jak najbardziej żywe, mamy wrażenie, że patrzymy na osoby, nie na zwierzęta. Nie ma także tego nieprzyjemnego wrażenia sztuczności z poprzednich części Planety Małp. Tym razem naprawdę trudno jest dostrzec jakiekolwiek niedociągnięcia w wyglądzie. W wielu scenach, za sprawą swojej niezwykłej mimiki i gestów, a także przez to jak mądre rzeczy mówią do siebie i do ludzi małpy, można wręcz dojść do wniosku, że są one bardziej ludzkie niż sami ludzie. Jestem przekonana, że na takim właśnie efekcie zależało twórcom, którzy, by dodać dramaturgii temu widowisku, zrealizowali je także w 3D.
Więcej recenzji na www.szczere-recenzje.pl