Boisko niezgody
27.11.2012, Szczecin. Prawobrzeże - dwutygodnik informacyjno-reklamowyKiedy blisko dwa lata temu oddawano do użytku zespół boisk Orlik na Osiedlu Majowym nikt nie przypuszczał, że ten piękny obiekt sportowy stanie się przedmiotem sporów pomiędzy Gimnazjum nr 7, a mieszkańcami domków jednorodzinnych usytuowanych tuż przy boisku. Problem dotyczy piłek wpadających na posesje właścicieli domków podczas gry w siatkówkę.
Już w fazie projektowej boisk zaniepokojeni mieszkańcy żywili obawy, że przyszły obiekt zakłóci ich spokój. Podczas jednego z bardzo burzliwych spotkań z dyrekcją szkoły i projektantem przyszłego obiektu, mieszkańcy twierdzili, że zapalone wieczorem światło i hałas bardzo utrudnią ich życie. Mimo protestów boisko zostało z pompą oddane do użytku na pożytek uczniów szkoły i mieszkańców dzielnicy.
Od pewnego czasu wokół „Orlika” na Majowym zaczęło być głośno ze względu na piłki wpadające na podwórze i do ogrodu jednej z właścicielek posesji usytuowanej tuż przy boisku. Problem niby błahy, ale po kilku sytuacjach z wpadającymi piłkami jedna z mieszkanek zaczęła się irytować i wnosić skargi do dyrekcji szkoły, by zaradziła problemowi.
Ja rozumiem rozżalenie mieszkańców i od pewnego czasu próbuję zaradzić problemowi - mówi Ewa Zagubień, dyrektor Gimnazjum Nr 7 na Osiedlu Majowym. - Dwukrotnie zwracałam do Wydziału Oświaty Urzędu Miejskiego w Szczecinie o podwyższenie piłkochwytu usytuowanego w sąsiedztwie domków jednorodzinnych z czterech metrów do sześciu. Niestety, na moje pisma do tej pory nie otrzymałam odpowiedzi. Aby po raz kolejny zaradzić problemowi po konsultacjach z animatorami sportu prowadzącymi zajęcia na Orliku i nauczycielami w-f uczniowie w nieco zmodyfikowany sposób grają w piłkę siatkową - tak, aby nie wpadała na posesję. Trudno na początku było uczniom przyzwyczaić się do tej innowacji ale daliśmy radę i teraz piłka wpada coraz rzadziej na podwórko zdenerwowanej właścicielki.
Niestety sytuacja patowa trwa i nie wiadomo, kiedy się skończy. Czy naprawdę miejscy urzędnicy głusi są na prośby dyrekcji szkoły i mieszkańców? Czas, aby to szybko zmienić, bo kto zapłaci za potłuczone szyby, zniszczone rabaty kwiatowe i zszargane nerwy. Czas też najwyższy, aby młodzież uczyła się grać w siatkówkę według zasad ogólnie przyjętych, a nie zmodyfikowanych według potrzeb zdenerwowanej właścicielki posesji!
Tekst i foto Andrzej Wiśniewski